wtorek, 2 lipca 2013

# Komunikat w sprawie wyników osiąganych przez inwestorów na rynku forex za 2012

Komunikat w sprawie wyników osiąganych przez inwestorów na rynku forex za 2012Komunikat w sprawie wyników osiąganych przez inwestorów na rynku forex

Z badania przeprowadzonego przez Urząd Komisji Nadzoru Finansowego (UKNF) wśród krajowych domów maklerskich oferujących klientom możliwość inwestowania na rynku forex w ramach internetowych platform transakcyjnych wynika, że w okresie od 1 stycznia 2012 r. do 31 grudnia 2012 r. około:

  • 81% aktywnych klientów korzystających z internetowych platform transakcyjnych rynku forex zrealizowało stratę,
  • 19%  aktywnych klientów korzystających z internetowych platform transakcyjnych rynku forex zrealizowało zysk.
Dodatkowo, w przypadku około 93% wszystkich forexowych kont klienckich, klienci nie osiągnęli dodatniego wyniku [1] .

UKNF przypomina, że inwestowanie z wykorzystaniem dźwigni finansowej wiąże się z wysokim ryzykiem, a ewentualna strata może być wyższa niż początkowy depozyt.
_________________________________
[1] Z uwzględnieniem wyniku niezrealizowanego według stanu na 31 grudnia 2012 r.
 

"Wynik niezrealizowany" oznacza uwzględnienie w badaniach otwartych zleceń i "kiszonych" w nich strat.

Źródło: Komunikat KNF

Wychodzi szydło z worka

Następny komunikat za 2013
Poprzedni komunikat za 2011

Proszę. Niby poprawa - "skok" z 18 na 19%. Jeśli jednak uwzględnić niezamknięte zlecenia na kontach klienckich robi się z tego 7%. No ... proszę, coraz bliżej "mitycznych" jedynie 5% zarabiających. Moje wychodzi na wierzch?

Co teraz powiedzą "obrońcy" forexu zachwycający się po poprzednim komunikacie, że aż 18% zarabiających. Teraz okazuje się, że 18% to były jednak dane mocno przesadzone.

Tu chyba nikt nie ma interesu aby powiedzieć Wam całą prawdę. Jak przykładowo ktoś stracił pieniądze i nie miał środków na ponowne zasilenie rachunku to jego konto jako nieaktywne mogło nie być uwzględnione.

natrix natrix Lipiec 03, 2013, 07:09:29 am


Uleganie psikusom

Nie mówię, że nie masz racji, jednak...
Na forum zamieściłaś taki mądry ciekawy dokument do poczytania na temat błędów poznawczych i logicznych Na stronie 21 czytam:
"Efekt polaryzacji. Zjawisko polaryzacji poglądów pojawia się, gdy zwolennicy jakiejś idei bezkrytycznie akceptują wszelkie dane potwierdzające ją i krytycznie podchodzą do wszystkich danych stojących z nią w sprzeczności. Powoduje to, że taki sam zestaw danych może być użyty zarówno przez zwolenników jak i przeciwników danego poglądu do dalszego utwierdzenia się w swoich przekonaniach. W przypadku jakiegoś sporu przestawienie takich danych prowadzi do zaostrzenia opinii i oddalenia punktów widzenia dwóch stron."

Jeśli nie jesteś maszyną cyfrową, to prawdopodobieństwo, że w mniejszym lub  większym stopniu ulegasz psikusom jakie serwuje zdolność poznawcza człowieka jest stu procentowe.Co by nie powiedzieć, to 7% zrealizowało zyski. Na podstawie jakich dowodów twierdzisz z takim przekonaniem, że co roku nie są to ci sami klienci DM? Bo nawet choćby tylko jedna osoba na świecie miała regularne zyski na fx, to jak to wytłumaczyć? Szklana kula, czy dowód na to, że rynek jest jednak w pewnym stopniu przewidywalny = fx to nie hazard? Wiem, wiem... Przecież nikt nie zarabia regularnie na fx, skoro nikogo takiego nie znasz - nie ma pewniejszego dowodu.

Lipiec 03, 2013, 08:46:18 pm


Własne przemyślenia

Cieszę się, że coraz dokładniej wczytujesz się w forum. Taki jest jego cel - pobudzić do własnych przemyśleń. Poczytaj tu, poczytaj gdzie indziej. Nie musisz we wszystko wierzyć no bo tak i kropka. Wypracuj własny pogląd.

To jest forum dla osób, które mają pewne wątpliwości i już. Jak ktoś jest przekonany na amen nic tu po nim. Dyskusja z taką osobą nie ma sensu tym bardziej, że jej poziom szybko będzie leciał w dół. Teorie spiskowe i takie tam ... wiesz.

Cieszę się też, że Twoje wpisy stają się coraz ciekawsze. Wykorzystujesz szansę.

Na zestaw błędów poznawczych i logicznych nikt nie jest w pełni "uodporniony". Nawet ja. Świat nie jest ani dobry ani zły. My takim go czynimy. Agnostycyzm (nie mylić z gnostycyzmem) zakłada, że nie ma możliwości pełnego poznania rzeczywistości.

Na chłopski rozumek

Gdyby wygrywali stale Ci sami to po co Ci wchodzić na forex. Bardzo mała szansa na przedarcie się do tej puli. Kto nowy by w to grał gdyby nie miał szansy z założenia nic wygrać?

Prosty eksperyment myślowy. Skrajny, aby od razu skojarzyć o co chodzi. Powiedzmy, że na świecie pojawił się gracz Obstawiacz. Co obstawi to wygra. Wchodzi do kasyna. Co obstawi wygrywa. Ile potrzeba czasu aby nakrył kirem wszystkie stoły ? Wychodzi. Idzie do kolejnego kasyna i kolejnego, aż do ostatniego. Wszystkie kasyna zostają zmuszone do zamknięcia.

Czy może istnieć choćby jeden gracz, który posiadł przewagę nad kasynem? Mniejsza o to czy to będzie kasyno stacjonarne czy zainstalowane w internecie w postaci forexowej platformy.

Jeśli coś niejasne. Powiedzmy, że Obstawiacz z nudów publikuje w internecie co obstawić. Wszyscy mogą z tego skorzystać. Wszyscy w kasynie obstawiają to samo. Jaki musi być matematyczny model gry aby była odporna na pojawienie się zaledwie pojedynczego Obstawiacza?

Skoro kasyna istnieją to znaczy, że nie istnieje nawet jeden gracz posiadający nad nimi stałą przewagę. Tym samym gracz, który posiądzie przewagę nad brokerami utopi wszystkich.  Zwłaszcza, że są to małe firmy z relatywnie niewielkimi kapitałami.

Dla porównania:
Forex - gra o ujemnej sumie wygranych czy piramida finansowa?

natrix natrix Lipiec 04, 2013, 12:16:41 am


Pierwsza wpadka

Szczerze powiedziawszy, to jestem nieco skołowany. Nie tyle prezentowanym przez ciebie punktem widzenia, co w ogóle. W twoich postach znalazłem odpowiedzi na sporo pytań, które od dłuższego czasu nie dawały mi spokoju. Ot, choćby kwestia lewar=pożyczka i brak rozwinięcia tego tematu na umowie z brokerem - już samo to daje do myślenia, a takich zagwostek jest więcej. A przy okazji, pytałaś może bezpośrednio u brokera jak on to widzi?

Gdybym na początku lutego trafił na twoje forum, to przy każdej wypowiedzi przyklaskiwałbym rękami i nogami, że wszystko prawda. Jednak w marcu przeprowadziłem pewne "prace modernizacyjne" w podejściu do "sposobu obstawiania przyszłego kursu". Głównie chodziło o całkowite odejście od AT, bo rzeczywiście można tu mówić o czystym hazardzie. Może dlatego wszelkie kursy i szkolenia oferowane przez brokerów promują AT? To znaczy, żeby zwracać uwagę graczy na szukanie rozwiązań forexowego szyfru tam, gdzie ich nie ma. To jak u iluzjonistów - trzeba odwrócić uwagę widzów od miejsc na scenie, w których dzieje się "prawdziwa magia".

Mniejsza o to. W każdym razie po pierwszej wpadce (strata 30%) postanowiłem raz jeszcze spróbować, ale podgryzając temat z zupełnie innej strony. Najpierw dosyć krótko, bo niecały miesiąc na demo i trzy miesiące na realu. Cały czas z satysfakcjonującymi mnie wynikami. Leci czwarty miesiąc i zaczynam dostrzegać ewentualne słabe punkty strategii. Przy obecnej zmienności wykorzystywanych przeze mnie instrumentów wszystko gra, ale jeśli coś się zmieni, to może mi się to odbić czkawką, jeśli nie zareaguję w porę.

Zmierzam do tego, że dopóki na moim koncie przybywa złotówek, to będę trwał w opozycji względem niektórych twoich poglądów. Jak kapitał zacznie się kurczyć, to zacznę przytakiwać. Właściwie, obydwa scenariusze mi nie pasują. Ani ten, że nikt nie zarabia na fx, ani ten, że ktoś doi regularnie brokera. To drugie, to z powodu, który opisujesz (gracz - co obstawi to wygrywa), ale i tu mam pewną koncepcję (trochę spiskową), jak broker to rozwiązuje.

Poznałem kiedyś kolesia, który parał się naganianiem klientów na grę w "trzy kubki" na targowiskach w różnych miejscowościach (nigdy tam, skąd byli członkowie ekipy organizującej grę).
Odgrywał rolę przypadkowego przechodnia, który chciał zagrać. Prezentował w ten sposób jak to łatwo się wygrywa. Po kilku rundach dziękował za grę i odchodził zadowolony z niby wygraną kasą. Po takim pokazie, autentyczni chętni na grę stali już w kolejce. Koleś od kręcenia kubkami, kręcił nimi na tyle wprawnie, że teoretycznie nie dało się nic wygrać. W praktyce jednak, trafiali się ludzie, którzy coś tam ugrywali i tu organizatorzy uruchamiali pewien mechanizm.

Mianowicie, gracz, który wygrał i odeszedł od stolika natychmiast trafiał "na celownik". Dwóch delikwentów łaziło za nim, aż gracz-wygrywacz oddalił się w miejsce gdzie było mniej ludzi. Tu podchodzili do niego i grzecznie prosili o zwrot wygranej. W razie odmowy, przestawali być grzeczni.

Praktyka podchodząca pod poważny paragraf, ale wydaje mi się, że brokerzy mogą mieć zestaw narzędzi skutecznie uniemożliwiających odejście od stolika z grubą kasą (uwaga, znowu spisek). Wyobrażam sobie takie na przykład warianty:
jeśli skumulowany na koncie kapitał staje się niebezpiecznie wysoki, to nic nie stoi na przeszkodzie, by jakiś haker włamał się na to konto i je wyzerował składając serię stratnych zleceń - taki tam żartowniś (no, bo gdyby przelał kasę na swoje konto, to trzeba by uruchomić organy ścigania i szukać złodzieja), lub na ten przykład zerwanie połączenia w jakimś krytycznym momencie - niech w tym czasie jeszcze przeskoczy SL i po ptokach. Ewentualnie zablokowanie środków na koncie "bo coś tam".

Toteż zawsze wyobrażałem sobie, że w razie opracowania strategii przynoszącej w miarę regularny zysk, należałoby jak najszybciej wypłacić sumę, którą włożyło się w ten interes na początku i potem nie kumulować dużych kwot na koncie, lecz systematycznie wypłacać kwoty, które pozwolą pochwalić się przed kolegami, ale które nie zrujnują brokera (w myśl zasady "nie gryź ręki, która cię karmi). W takim układzie byłby wilk syty i owca cała - gracz zarabia, a broker nie bankrutuje tylko chwali się wszem i wobec, że ma klienta, który utrzymuje się z fx.

W wątku "kryterium kelly" wspominasz osobę Edwarda Thorp'a, pierwszy raz o nim słyszę, ale czy to przypadkiem nie przykład "gracza obstawiacza - pogromcy kasyna"? Ten hipotetyczny jedyny na świecie człowiek, który dostrzegł lukę w założeniach kasyna? Owszem, jak piszesz, podniesiono potem poprzeczkę do 4 tali kart w grze, ale do tego czasu patent na grę był.

Osobiście jestem zdania, że podobnie może być na fx. Wykres jako taki jest "do ogarnięcia" potrzeba tylko odpowiedniego "Thorpa", który to zrobi. Inna rzecz, że broker z łatwością może dorzucać dowolną ilość "kart" do gry, ale sam wykres jest w wielu momentach przewidywalny. Wiele takich momentów zaobserwowałem przez ostatnie 3-4 miesiące. Wiem, że to za któtko i mieści się być może w zakresie błędu statystycznego, dlatego nie będę się upierał. Zresztą, nie nazywam się Thorp  Nawet na literę T się nie nazywam.

Gdyby sam wykres+spread dawał brokerowi zysk, to po co jeszcze miałby sobie zawracać głowę obmyślaniem sposobów na zadawanie z ukrycia ciosów poniżej pasa? Może i wykres błądzi, ale chyba nie całkiem po omacku, dlatego broker musi pomagać swojemu szczęściu.

Lipiec 04, 2013, 10:30:47 pm


1. Nie nie pytałam.

2. Najprawdopodobniej grasz jakimś rodzajem martyngału. Ta technika często wykorzystywana jest do "produkowania" cudownych wykresów wzrostu zysku. Zawsze znajdzie się jakiś okres gdy to działa. I tylko ten okres jest pokazywany. Jesteś w okresie "euforycznym" bo działa. Kiedy rynek opuści przewidziane przez Ciebie ramy tego nie wiesz. Na razie ciesz się radością sukcesu. 

3. Koncepcja, że ludzie przegrywają bo nie mają przeszkolenia jest marketingowym wymysłem. W internecie masz masę szkoleń czy cudownych sposobów na wygranie w kasynie czy w grach liczbowych. Naprawdę jest tego bez liku. Jak można nauczyć się wygrywać w kasynie? Ktoś w to wierzy. Ktoś się tym interesuje. Ktoś to wreszcie kupuje. To samo jest z forexem. Wystarczy wmówić, że tego można się nauczyć. Tylko dlaczego nie ma w praktyce zarabiających starych doświadczonych, przeszkolonych traderów? Powinni dominować. Twoi dziadkowie pykają na forexie ?

4. Trzy kubki. Znam jednego przystojniaka. "Chwalił" się, że stracił 4.000zł na kubkach. Chyba mówił prawdę bo był cały rozdygotany jak to na świeżo opowiadał...

5. Model matematyczny jaki jest używany w grze zawiera w sobie zaszytą przewagę leżącą po stronie organizującego. W skrócie sprowadza się ona do tego, że suma wypłat dla wygrywających zawsze jest mniejsza od sumy wpłat. W przypadku forexu nazywają ją spread. Sam spread powinien wystarczyć do tego aby broker zarabiał. Spread tłoczy pieniądze z rachunków klientów na rachunek brokera. Nie wyczerpuje to oczywiście wszystkich możliwości brokera. Nie musi on jednak "oszukiwać" tak samo jak kasyno nie musi bujać stołem do ruletki aby zarabiać. Po co? Obstawiający sami przepychają pieniądze w stronę organizatora.

6. Rzeczywiście w pewnym wywiadzie dyrektor pewnego domu brokerskiego chwalił się, że mają... aż jednego klienta, który systematycznie zarabia. Niestety nie podam źródła bo nie pamiętam.

7. Wracając do gracza Obstawiacza. Do tej pory nie był brany pod uwagę czynnik regulaminowy jakże ważny na forexie. Podam prosty przykład. Powiedzmy Obstawiacz udostępnił w internecie co podanie w kumulacji gry liczbowej. Wszyscy to obstawili i wszyscy trafili. Jaka wygrana przypadnie na każdego wygrywającego? Tu "niespodziajka". Będzie to z grubsza połowa stawki zakładu czyli strata. Na to pozwala regulamin. Rozumiesz. Z grubsza połowę kasy i tak zgarnie organizator. Wszyscy trafili, ale zarobił tylko organizator. To samo dotyczy forexu. Broker nie powinien mieć prawa do kwotowania. Jednak regulaminowo sobie takie prawo gwarantuje może nie na wprost, ale wychodzi na to samo.

8. Pojawienie się forexowego Thorp'a niczego nie gwarantuje. Ostatecznie Thorp nie uzyskał trwałej przewagi nad kasynem. Brokerzy wprowadzą zmiany aby zachować przewagę i tyle. Gra w ruletkę też się zmieniała. Kluczowym pomysłem było tu wprowadzenie na kole "zera", a za oceanem nawet dwóch. To była linia obrony przez "cwaniakami", którzy zaczęli stosować martyngał. Martyngał to pomysł kiepski, ale kasyna się nie cackały.

Marcin_Daytrader Lipiec 21, 2013, 02:23:12 pm
Nawet bardzo uczciwy człowiek czasem nie ma wyjścia

 Regularne zarabianie


Podoba mi sie wyjasnienie 'ludzie sami pchaja kase w strone brokera'. Tak jest w istocie. W praktyce nie ma znaczenia co robi wewnatrz broker dopoki uczciwie kwotuje i uczciwie wyplaca kase. Takie podejscie jednak daje szerokie pole do naduzyc. Nawet bardzo uczciwy czlowiek czasem nie ma wyjścia.

Brokerzy obecnie przewaznie maja dostep do rynku i sa w stanie zabezpieczac sie w miare na biezaco.

Obwinianie brokerow o to, ze ludzie przegrywaja jest lekko smieszne. To tak jak by mowic, ze pistolety strzelaja do ludzi. Jednak przed wynalezieniem broni palnej ludzie i tak zabijali sie na potege.  Broker i jego retoryka to reakcja na pewne potrzeby, na popyt. Inaczej brokerzy dawno by juz splajtowali. Pieknie opisujesz strategie wiekszego jelenia. Przeczytalem ja ze szczerym rozbawieniem - oczywiscie nie neguje. I teraz popatrz, biedny inwestor, stracil pieniadze, gielda go okradla i oszukala.. a to przeciez on mial zarobic szukajac wiekszego jelenia i go oskubac. Moralnosc kalego normalnie :-)

Co do regularnego zarabiania, to temat jest bardzo zlozony. Byl przyklad carry tu na forum, byl przyklad placacej dywidendy. A kwestia handlu zagranicznego i dyskontowania popytu? Popyt na dane dobro nie musi wynikac wylacznie z oprocentowani. A dlaczego firmy robia zapasy surowcow towarow? Dlaczego w ogole zamawiaja w hurtowniach? Bo wierza, ze sprzedadza drozej. Jaka jest wartosc komputera? W mendamarkt 2000, w internecie 1800, na allegro 1700. A za tydzien w mm bedzie obnizka 23%... cena wszystkiego jest tylko umowna. To daje nam pole do popisu...

Paradoksalnie ludzie nie zarabiaja regularnie, bo mysla tylko o kasie. Skupiaja sie na kotlecie, a nie na sposobie jego przyrzadzenia. Chca szybko bo sa glodni. Szukaja drog na skroty. Mcdonalds peka w szwach, inne knajpy tez dobrze przeda. Ale tam sie wlasnie traci. Bo chcesz szybko, bo chcesz efekt, nie interesuje Cie proces. Za to przeplacasz.

Zarabianie regularnie to z pewnoscia nie jes zajmowanie pozycji regularnie. Przykra sprawa ze trzba miec z pol banki, zeby wyzyc i kase zachowac. 5% miesiecznie z marnej pensji nikogo nie urzadza, stad ryzyko kosmiczne i ostatecznie straty.

Ilu ludzi siada do gieldy bez merytorycznego przygotowania. Wydaje im sie ze obsluga komputera na poziomie instalacji platformy oraz tydzien na demo i umiejetnosc znalezienia w internecie kalendarza makro czynia ich wyjatkowymi inwestorami ktorzy zawojuja rynki swiatowe ze swojego mieszkania w bloku.

Widze ze zanegowalas juz bardzo wiele mitow i dogmatow tu na forum. Masz zatem drzwi uchylone do budowania wlasnego pogladu na rynki, fundamentow dojrzalego tradingu. Problem w tym, ze nie uporalas sie z watpliwosciami a to ujma dla determinacji. Zostan profesjonalistka i sama sobie odpowiedz na te watpliwosci. Zycze Ci tego.

Lipiec 28, 2013, 12:29:16
Ściema z forexem polega na tym, że tam nie ma nic po drugiej stronie

Realna gospodarka


Przykład z komputerem jest dobry. Trzeba go wytworzyć, dostarczyć i sprzedać. Sprzedaż poniżej kosztów oznacza stratę. Komputer istnieje fizycznie. Są w niego zaangażowane zasoby jak i ludzie.

"Ściema" z forexem polega na tym, że tam nie ma nic po drugiej stronie. Nie kupujesz i nie sprzedajesz żadnej waluty. Niczego nie kontrolujesz. Nie dostajesz żadnej dodatkowej kasy. Nie ma żadnego przemieszczenia towaru czy usługi. Jest jedynie typowe dla hazardu stawianie zakładów o przyszłe kursy. Reklamy forexowe to w zasadzie jeden wielki kit żeby nie powiedzieć "kłamstwo".

Na detalicznym forexie nie ma żadnej giełdy. Co w takim razie obstawiasz - kursy z nieistniejącej giełdy? Twoje zlecenia nie biorą udziału w ustalaniu kursu. Broker to zwykła budka przyjmowania zakładów. Obstawiasz u buka. Gotowe kursy broker dostaje z zewnątrz. Ty nawet nie masz możliwości sprawdzić co dostał broker. Podstawowy "przekręt" polega na tym, że broker nie musi się trzymać kursów, które otrzymuje. Może "regulaminowo" zmieniać wyniki żeby nie powiedzieć "ustawiać" kursy pod siebie. Takiego "cyrku" nie ma nawet na wyścigach konnych. Wynik gonitwy jest jednoznaczny. W przypadku brokerów każdy może mieć inny kurs i wszystko jest ok. To jest praktycznie "przyzwolenie", żeby nie powiedzieć "patent" na oskubanie ludzi z pieniędzy. Obstawiasz "w ciemno", a każdy broker może twierdzić, że wygrał inny koń - podawać inny kurs. Genialne. I co przezabawne zgodne z prawem. Mało tego - każdego klienta broker może kwotować inaczej.

Skoro Twoje zlecenie nie ma wpływu na kurs - nie bierze udziału w jego ustalaniu to broker nie powinien mieć prawa do kwotowania - zmiany podanych przez Ciebie w zakładzie parametrów. Na wyścigach konnych wiesz z góry ile płacą. Na detalicznym forexie nie wiesz z góry jaki spread przywali Ci broker czyli po jakim kursie zrealizuje zlecenie. Nie znasz z góry ceny "kuponu" i co na nim broker "poprawi".

Przejdź się po bankach (wystarczy po tych co mają konta forex)  i sprawdź jak często w ciągu dnia kwotują kursy w okienkach rzeczywistej wymiany walut i to dla znacznie większych transakcji niż zawierane przeciętnie na forexie. To Cię pewnie zaskoczy, ale może ze 3 razy w ciągu dnia bank zmienia rzeczywiste kursy w tym dla obsługiwanych firm. Teraz niech Ci to wyjaśnią skąd ta rozbieżność w częstotliwości kwotowania na platformie forex i w okienku rzeczywistej wymiany walut. Co w takim razie ciągle kwotuje Twój (bankowy) broker i to z niespotykaną w bankach dokładnością, żeby nie powiedzieć "fikcją".

Wracając do Twojego przykładu forex jest jak sprzedawanie pistoletów z instrukcją, że to nie zabija. Ludzie wierzą reklamom ... przystawiają do głowy... Sprawdź jaką rzeczywistą stopę zwrotu wypracował broker. Porównaj z tą z reklam ... Skoro jest tak łatwo to dlaczego broker tego nie potrafi ?

Próba uogólnienia może być taka. Jeśli instrument finansowy nie wiąże się z koniecznością fizycznego rozliczenia transakcji - dostawą to jest to czysty hazard. Samo "obstawianie" w nieskończoność. Problem polega na tym, że w pogoni za zyskiem giełdy tego typu instrumenty dopuściły do obrotu. Owszem, niech sobie będą, ale w obrocie pozagiełdowym. Giełda nie powinna konkurować z kasynem czy wręcz być przykrywką dla hazardu. No bo o co tu chodzi ? Organizować hazard, a podatki płacić od giełdy?

Podaż i popyt


Jak działa prawo popytu i podaży w kasynie to ja nie wiem. Czy to co wypadnie zależy w jakiś sposób od tego co zostało obstawione.

Przykład z giełdy. Firma wyemitowała 20 mln akcji. Zakładów na zmianę ceny owych akcji można "wyprodukować" teoretycznie nieskończoną ilość, a praktycznie wielokrotnie więcej niż wartość owej firmy. Robi się kpina z prawa podaży i popytu, żeby nie powiedzieć fikcja.

Rynek instrumentów pochodnych jest w stanie wchłonąć każdą ilość pieniędzy. Jaka tu jest wycena? O co oparta? O "handel powietrzem". Powiedzmy masz fabrykę komputerów i to Cię "kosztuje". Przy pomocy instrumentów pochodnych mogą z Ciebie zrobić bankruta i nie muszą wyprodukować ani jednego komputera. Rynek instrumentów pochodnych to jeden wielki zbiornik "antyinfacyjny", żeby nie powiedzieć "balon". Jak gąbka, może wchłonąć wszystko co schodzi z pras drukarskich (może też je napędzać).

Julia Sierpień 29, 2013, 02:41:53 am

Bogatsi i mądrzejsi nie grają na fx


Kontrakty walutowe


Pięknie napisane. Dlatego bogatsi i mądrzejsi nie grają na fx, ale np. na kontraktach walutowych na CME, które są wystandaryzowanymi instrumentami, w których handlu giełda tylko pośredniczy.

Niektórzy nawet na GPW coś kupują (jakieś mikrokontrakty na USD dostępne przez niektóre biura maklerskie).

A pochodne to rzeczywiście można wystawić na wszystko i tak się robi, bo coś z nadpłynnością kasy trzeba zrobić. Pocieszające jest tylko to, że w przypadku krachu na większym rynku bazowym (np. obligacje USA) ta cała nadbudówka pochodnych (i pochodnych z pochodnych do potęgi n-tej, bo tak to się robi - instrument bazowy, pochodna, ubezpieczenie, potem szatkowanie tych pochodnych po ryzyku i sprzedawanie jako instrumentów o różnym ryzyku i różnych stopach zwrotu, potem kolejne manewry finansowo-matematyczne) szybciutko (dni? godziny?) walnie i nawet FED nie nadąży z drukowaniem. Niepocieszające jest to, że możemy po tym z maczugami biegać.

Popularne posty